- Uwaga! Spiral rusza, przygotować się!
Khawarij z Mark 12 (imię tajne, kod bojowy zgodny z nazwą broni), schronił się za ścianą budynku. Jego oddział wystawił snajpera na wieży obserwacyjnej oraz Khawariego z wyrzutnią rakiet na wiadukcie, by trzymali przedpole. Reszta ekipy czekała w pogotowiu - Krakot bliżej środka, Bounty Hunter na tyłach... Głośne kroki pod kładką - Al nie chciał się chować. Wielki, ciężki, pancerny twardziel trzymał swój karabin maszynowy w górze i czekał na przeciwników.
W końcu znów miał okazję wziąć udział w zabawie.
To było pierwsze spotkanie Ramah Task Force ze Spiral Corps.
I pierwsze, oby ostatnie spotkanie z tymi... eksperymentami?
Potworami?
Czymś, co nie powinno powstać.
Haqqislamski humanitaryzm nie mógł pozwolić, by te bestie uciekły - w końcu w tej całej chorej wojnie to islam był tym Dobrym.
Jeden z zakamuflowanych mutantów schronił się w dużym hangarze, inny był blisko Tohaa, a trzeci w okolicach środka pola walki.
Neema Satar przyglądała się przeciwnikom zza osłony - a snajper Ghulam, Khawa HRL i Fasid czekali na jej ruch. Kosmici jakby nie zwracali uwagi na zakamuflowane bestie.
Wg doniesień wywiadu Ramah Task Force mieli je pochwycić...
Nagle zza rogu budynku nieopodal Neemy wypadł granat dymny, przesłaniając kosmitkę. I następnie padły strzały - Neema okazała się kim innym, jakimś snajperem z bronią wirusową i okularami multiwizyjnymi, wspieranym dodatkowo oddziałem TriCore.
Khawarij HRL wystrzelił ze swej broni, ale został trafiony, jego odporność na broń biologiczną sprawiła, że tylko zemdlał od uderzenia.
Następne strzały poleciały ku snajperowi Ghulamowi - ale ten nie zamierzał tak łatwo padać - i posłał dwa pociski w dym, w miejsce, gdzie wcześniej widział przeciwnika. I najwyraźniej trafił, bo ostrzał wrogiego strzelca wyborowego ustał.
Tymczasem snajper Ramah ujrzał ruch na innym budynku i skierował broń w tą stronę. I tak, Spiral kontynuowało ostrzał - oto podniósł się Kaeltar - który również okazał się kim innym. Bodaj Taagma, najwyraźniej jakiś spec ops - który używając karabinu maszynowego chciał zdjąć snajpera. Ale to był dzień dzielnego Ghulama - znów posłał dwa pociski, jeden krytycznie celny!
Al Fasid też chciał postrzelać, ale ze swojej pozycji nie miał widoczności i tylko przeklinał pod nosem, słysząc w komunikatorze raporty towarzysza.
Taagma przyjął strzał, ale wciąż stał, wzmocniony najwyraźniej jakimiś kosmicznymi środkami. Ponowił ostrzał z CKMu, ale to nie był jego czas - Ghulam pociągnął za spust, używając swej broni niczym chirurg tnący ciało skalpelem - z idealną precyzją. Dwa pociski, dwa trafienia między oczy!
Tym razem wróg padł bezdyskusyjnie martwy.
I to Ramah zyskała inicjatywę.
- Krakot, pędzisz.
Krótki rozkaz i Morat wybiegł na przedpole. Na razie bez wrogiej reakcji.
Żołnierze RTF widzieli, że Tohaa nie mają zamiaru zajmować się Eksperymentami. Ale Haqqislam musiał. Lekarz Haqqu podniósł Khawarij z HRL, po czym ten wstał, wykrył pierwszego potwora, ale nie dał rady go trafić pociskiem - bestia z piekielną szybkością uniknęła ostrzału i schowała się za budynkiem na środku.
Mark przejął dowodzenie oddziałem - wyszedł na górną część wiaduktu, skąd miał widok na daleko stojący kamuflaż. Potwierdzenie celu było oczywistością. Przyłożył do policzka swoją ciężką broń i delikatnym ruchem pociągnął za spust. Eksperyment dosłownie rozchlapał się na małe fragmenty pod trafieniami ciężkiej broni.
Następnie Krakot ruszył do przodu.
I dał się złapać.
Bestia ze środka pola podbiegła do niego, rzuciła się do ataku. Morat wystrzelił z pistoletu, ale chybił.
Ghulam snajper powiedział, że Krakot ma szanse w walce wręcz. Ale jest ryzyko.
Zakażenia.
Na który nas nie stać.
Huk wystrzału z Mark 12 nie pozostawiał ryzyka. Ani szans dla nikogo. Morat i Eksperyment leżeli martwi.
- Dobra, chłopcy, pora, żeby dorośli włączyli się do zabawy - Fassy wyszedł zza swej osłony i spokojnym krokiem zbliżył się do środka pola walki. Dojrzał dalej za rogiem chowającego się jakiegoś brzydkiego kosmita, osłanianego dodatkowo jakąś dziwną żabowatą maszkarą. Dostał info, że to prawdopodobnie Draal. Jeden pies. Z lubością uniósł swój CKM, po czym pełną serią poczęstował niecnotę. Żabulec się krytycznie rozpadł na kawałki, a i Draal najwyraźniej krwawił i uciekł wgłąb budynku.
Fassy, nieco zasmucony brakiem potwierdzonego zabójstwa, załadował granatnik, po czym wystrzelił na wieżę, na której leżał nieprzytomny snajper Taagma wraz z dwójką kompanów, lekarzem i Kaeltarem. Pocisk nie trafił, Al zaklął i przyjął pozycję obronną. Większość oddziału stała.
Ostatni z eksperymentów pobiegł daleko, blisko ucieczki...
Tohaa uleczyli snajpera i podjęli walkę z Haqqislamskimi żołnierzami - znów zasłona dymna, znów strzał zza niej - tym razem Mark okazał się celem. Przyjął na klatę trzy trafienia z broni wirusowej i wszystkie odbił. Bolało jak cholera, ale stał. Powinien był się położyć, ale jednak stał... Nie chciał dać im podejść.
Po kolejnej serii już niestety padł nieprzytomny. Następnie zginął HRL, który też najpierw ustał trafienia, ale jakoś uparcie nie chciał paść. Haqqislamski charakter.
I w końcu też Ghulam snajper - tym razem strzały z dymu okazały się śmiertelnie celne.
- You ugly motherTohaa! - zaklął Fasid i wychylił się zza budynku, prując ze swego HMG i mordując snajpera Taagmę. Tym razem na dobre. Z takich kawałeczków to nawet fanatyk puzzli gnoja nie poskłada.
- Kupcie sobie parasole, głupie karczochy! - krzyknął i tym razem jego deszcz trafił tam, gdzie powinien - granat wylądował na dachu budynku, zabijając jednego z przeciwników.
- Al, wracaj kurwa! Sam im nie dasz rady! A jeden eksperyment już prawie zwiał!
Fasid obejrzał się i ruszył w stronę potwora, ale bestia była niemożebnie szybka, schowana już za budynkiem.
Do tego jakiś komar ukłuł Ala w okolice zada - to Clipsos chciał zaskoczyć Grubasa, ale jego pociski ześlizgnęły się po ciężkim pancerzu.
- Haha, zaskoczyć mnie? Weterana, obdarzonego szóstym zmysłem? Głupi kosmit! - Al z radością wypalił do przeciwnika ze swojego ciężkiego rewolweru, ale nie trafił.
Widać jednak, że Spirale uwzięły się na Fasida - i złożyły kolejną Triadę, wzmocnioną TriCorem. Fasid taktycznie przycupnął za budynkiem, przygotowując granatnik do strzału - i oto pojawiła się dalej za samochodem morda. Znajome ryjco!
- Toż to ten ranny Draal, kurwisyn! Łapaj granata!
Ale jednak Draal nie złapał pocisku, natomiast sam miał przeciwpancerny karabinek i Fassy poczuł kłucie w boku, a z dziury w pancerzu zaczęła wypływać krew.
- Nosz karczochowa jego mać...
Al chciał to zrobić po męsku - podniósł karabin maszynowy, przycelował, i ...
Szum w odbiorniku.
- Fasid nieprzytomny, powtarzam, Fasid nieprzytomny.
Lekarz Ghulam szykował Nasmata, by wysłać go ku Grubasowi. Ale jeszcze nie teraz.
Kule świstały, Tohaa ostrzeliwali pozycje Ramah.
Alnamar wychyliła się, zdjęła oficera przeciwników, ale sama dostała trafienie od Clipsosa, prowadzącego ogień zaporowy.
Lecz to już było nieistotne.
W zawierusze końcówki walk ostatni Eksperyment uciekł.
I Tohaa chyba się z tego cieszyli.
...
-Al, stary. Musieliśmy po Twój zad wysłać Magharibę, nikt inny nie był w stanie Cię przytaszczyć - Mark uśmiechał się do rannego towarzysza. Sam też był obandażowany, ale chociaż już stał. Fassy leżał na łóżku polowym, niemal cały unieruchomiony.
- Prawie Ci warzywniaki odstrzeliły dupę. Jak się czujesz?
- Tak na poważnie? - Al rozdziawił pysk w szerokim uśmiechu, odsłaniającym prawie wszystkie zęby - Tak na poważnie to ZA JE BI ŚCIE! Tęskniłem za zapachem prochu i jękami wrogów. Daj mi tydzień i wstanę. I z dziką chęcią wystawię swój zad na kolejne zadanie! Niech jeszcze raz kurwie syny spróbują mnie w niego ugryźć, to na nich usiądę! Jak mówi stare porzekadło:
Żadna robota nie da ci takiej radości,
Jak pogruchotanie karczochowych kości!
....
PozdRawiam
PS. Dzięki bardzo Usashiemu za bardzo ciekawą grę